Na rajskiej wyspie – Ilha Grande

0
9108
Wyspa Ilha Grande
Wyspa Ilha Grande

Z Rio wyniosłam się w samą porę. W dniu mojego wyjazdu pogoda zaczęła się psuć, było pochmurnie, a z nieba poleciały krople deszcze. Po tygodniu pobytu w słonecznym Rio nie miałam dość, ale miałam już zabukowany transport i hostel na Ilha Grande, wiec komu w drogę temu czas…

Ilha Grande to wyspa położona w stanie Rio de Janeiro o długości wybrzeża ok 130 km. Dostać się tam  jest łatwo, jak się wie jak to zrobić. Tutaj ponownie na horyzoncie pojawiły się bariery językowe, więc transport publiczny z góry odrzuciłam. Jakoś ciężko było mi sobie wyobrazić, jak dostane się z hotelu na stacje autobusową, gdzie musiałabym kupić bilet i wsiąść do autobusu zmierzającego do portu. Na Ilha Grande płynie się około godzinę. Zdecydowałam się zatem na usługę przewoźnika i za ok 200 złotych miałam full service pod drzwi.

Wioska, do której zmierzałam na Ilha Grande, to miejsce niezwykle ze względu na kilka rzeczy. Brak samochodów, brak bankomatów, nie ma nawet motorów – ogólny chill i spokój oraz zero rabunków.

Jest za to jedna dyskoteka z muzyką na żywo, która ożywa w dziwny sposób około 11:30, ale wróćmy do samego transportu, bo rejs łódką był mega relaksujący. Świeże powietrze, morska bryza, a do tego załoga sprzedaje piwko i inne napoje. Śmiało mogę polecić przewoźnika – Easy Transfer Brazil. Oprócz małego opóźnienia z odbiorem z hotelu wszystko poszło gładko. Cena też przystępna.

Wyspa to jedyne miejsce, w którym zdecydowałam się zabukować hostel, a to ze względu na wygórowane ceny za i tak niski standard. Większość dostępnych kwater to prywatne domy.

Najgorszym wyzwaniem na wyspie było targanie walizek z portu do hostelu, który był oddalony o  niecałe 15 minut od portu, ale droga do niego była makabryczna. Piasek i brak asfaltu + 30 stopni. Ja z 23 kilogramowa walizka + plecak + torebka. Na miejsce dotarłam mokrzusieńka, jakbym wyszła z pod prysznica. No nic, nie ma co narzekać, bo na miejscu powitała mnie przemiła recepcjonistka i zaraz po przekroczeniu progów poznałam moich towarzyszy na następne 2 dni. Nie obyło się bez Caipirinhy i  imprezy.

Klimat na wyspie jest mega relaksujący, nikt nigdzie się nie spieszy, wszyscy są wyluzowani. Podróżnicy, którzy zdecydowali się na dłuższy pobyt, przemieszczali się z hotelu do hotelu. Wówczas znajomości wyjątkowo łatwo jest zawrzeć.

Pierwszy dzień mojego pobytu spędziłam na pogaduszkach, delektowaniu się lokalnymi specjałami i ogólnym relaksie. Drugi dzień spędziłam na plażowaniu, a trzeciego czyli ostatniego wybrałam się na wycieczkę dookoła wyspy. Na nurkowanie, do którego się przymierzam, zabrakło czasu, a szkoda bo podobno jest cudnie.

Rajskie dzikie plaże, do których można dostać się tylko i wyłącznie łodzią, wyglądają jak z katalogu biura turystycznego bez photoshopa. Zdjęcia mówią same za siebie. Ilha Grande to bardzo romantyczne miejsce.

Zabukowane miałam trzy dni na wyspie, ale jak dla mnie to zdecydowanie za mało. Nie chciało mi się wyjeżdżać. W powietrzu czuć pozytywną atmosferę i sprzyjające wibracje. W takich miejscach człowiek czuje, ze żyje, przestaje wymagać, a zaczyna czuć wdzięczność. Totalny reset….

Agata