Słaboszowski plan zagospodarowania przestrzennego – dobrodziejstwo, czy może przekleństwo…?

0
2817

Mieszkańcy gminy Słaboszów, a w ich imieniu radni obecnej kadencji, narzekają na zapisy uchwalonego w 2006 roku za około 200 tys. zł miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Dali temu wyraz podczas sesji, która odbyła się w poniedziałek 26 lutego 2018 roku.

Okazuje się, iż wiele z zapisów uchwalonego planu sprzed 12 lat się zdezaktualizowało i nie przystają one do obecnych realiów, ograniczają inwestycje, budowę domów, zagospodarowanie przestrzeni wokół nieruchomości itp.

Radni pytali wójt Martę Vozsnak o koszty przekształcenia planu zagospodarowania. Przyznała, iż jest to bardzo kosztowny wydatek rzędu kilkuset tysięcy złotych. Należy również wspomnieć, iż takowa procedura jest nie tylko droga, ale i długotrwała. Od początku należałoby zorganizować konsultacje z mieszkańcami pragnącymi wnosić poprawki, pierw do tzw. studium uwarunkowań, a potem dopiero do samego planu zagospodarowania.

Jak się okazuje, na terenie gminy jest wiele działek, które mogłyby być terenami budowlanymi, czy też przeznaczonymi pod inwestycje. Jednakże według planu, są np. łąkami. Dochodzi do kuriozalnych przypadkach, jak np. w Zbigałach, że pomiędzy zabudowaniami mieszkalnymi znajdują się formalnie łąki, choć w ich miejscu z powodzeniem mogłyby stać na przykład domostwa.

Według wójt Marty Vozsnak oraz sekretarza gminy Pawła Osikowskiego, uchwalony  niegdyś plan był nieprzyszłościowy i po latach się zdezaktualizował. Zawarte w nim zapisy blokują obecnie mieszkańcom i inwestorom rozwój. Złe zapisy w planie sekretarz upatruje być może w małym zainteresowaniu mieszkańców konsultacjami społecznymi. Przed uchwaleniem planu w 2006 roku mieli oni okazję zgłaszać do projektu swe uwagi. Jednakże z niewiadomych przyczyn, być może związanych z brakiem wiedzy, świadomości o skutkach na przyszłość, czy też zwyczajnym niedoinformowaniem, te konsultacje wówczas nie cieszyły się zainteresowaniem mieszkańców, czego skutki widać po latach.

Potwierdził to wiceprzewodniczący obecnej Rady Adam Gwiazda, który wracając pamięcią do tamtych czasów przyznał, iż było niewielkie zainteresowanie planem wśród społeczeństwa. To ówcześni radni włączali się aktywnie w przygotowanie dokumentu nanosząc swe i niektórych mieszkańców poprawki.

Przewodniczący Apoloniusz Dulewski stwierdził, iż w jego przekonaniu na owe czasy radni uchwalający miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego nie popełnili błędu. Wszystkie sprawy z tym związane były przeprowadzone zgodnie z ustawą. Choć zaraz zauważył, że plan nie pozwala m.in. mieszkańcom na stawianie tzw. „blaszaków”.

Krzysztof Capiga