Od lewej: prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, wicestarosta Jerzy Pułka, starosta Marian Gamrat, radny wojewódzki Adam Domagała - fot. K. Capiga
Od lewej: prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, wicestarosta Jerzy Pułka, starosta Marian Gamrat, radny wojewódzki Adam Domagała - fot. K. Capiga

W sobotę 25 lutego 2017 r. w miechowskim starostwie członkowie i sympatycy Polskiego Stronnictwa Ludowego spotkali się z prezesem partii – byłym ministrem pracy i polityki społecznej, posłem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.

Po słowach wprowadzenia i charakterystyki rolniczej Miechowszczyzny, celem przybliżenia jej walorów gościowi, powiatowy prezes partii spod znaku czterolistnej koniczynki, wicestarosta Jerzy Pułka podkreślał, że pomimo obecnie mało licznej reprezentacji w Sejmie (16 posłów), ale bardzo aktywnej, pozostałe ugrupowania polityczne zazdroszczą ludowcom prezesa. Mówił także o znaczeniu takich spotkań na szczeblu samorządowym, gdzie rodzą się pomysły i projekty, które przekazywane są na pułap wojewódzki, czy centralny:  – Gromadzimy wokół Polskiego Stronnictwa Ludowego ludzi młodych, ambitnych, energicznych oraz starszych, z wiedzą i doświadczeniem. To połączenie musi dać pozytywny efekt w postaci sukcesu – mówił.

Prezes Kosiniak-Kamysz przyznał, że dobrze zna Miechów i cały powiat. Ma do tej ziemi duży sentyment, nie tylko wynikający z historycznych uwarunkowań – miechowskiej bazyliki i Racławic. Wspomniał o symbolice tego regionu i jego znaczeniu dla ruchu ludowego. Nawiązując do ważniejszych wydarzeń historycznych, apelował o braterstwo, które zainaugurowano na racławickich błoniach podczas sławetnej bitwy z 1784 roku, gdzie u boku Tadeuszem Kościuszki walczyli chłopi i szlachta. Na wzór tego i innych przełomowych wydarzeń historycznych, w myśl hasła przyjętego na kongresie partii, prezes apelował o przywrócenie Polsce braterstwa  w obecnej rzeczywistości, która jest nie tylko od roku czy dwóch, ale tak naprawdę od 10 czy 12 lat, kiedy w bardzo mocny sposób nastąpił podział społeczny, kiedy zniszczona została solidarność. – Aż dziwi, że partie postsolidarnościowe – Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość – zniszczyły solidarność między Polakami – stwierdził. Według prezesa ludowców, przywrócenie braterstwa jest Polsce potrzebne, bowiem na co dzień obserwuje skrajne emocje społeczne. – Ludzie szczerze nienawidzą władzy – zaznaczył stanowczo. Ubolewał nad tym, że społeczeństwo jest podzielone. – Naród podzielony jest narodem słabym – mówił.

Prezes Stronnictwa poruszył kilka aspektów, na które według niego trzeba zwrócić szczególną uwagę i im przeciwdziałać. Uważa, że marką Polski jest produkowana w niej zdrowa żywność. Dlatego trzeba jak najszybciej doprowadzić do zniesienia embarga na polskie produkty do Rosji. – Nie można się obrażać i nie można prowadzić polityki gospodarczej przez jakieś urojone fobie – stwierdził. Przy tym nie pochwalał poczynań Rosji wobec Krymu, czy choćby Ukrainy. Jednak jego zdaniem sankcje gospodarcze wprowadzone 3 lata temu nie przyniosły efektu politycznego. Krym dalej jest rosyjski, a nie ukraiński, w Donbasie dalej trwa wojna, a na Ukrainie wcale ludziom nie żyje się lepiej.

Władysław Kosiniak Kamysz negatywnie ocenia przyjętą przez Unię Europejską umowę o wolnym handlu z Kanadą (CETA). Stanowi ona zagrożenie nie tylko dla polskiego rolnictwa, ale też innych gałęzi przemysłu, w tym choćby chemicznego. Nie zgadza się ze zwolennikami CETA, którzy twierdzą, że Europa skorzysta na tym, bowiem nasze produkty trafią na kanadyjski rynek i tam ich bardzo dużo sprzedamy. Nie wydaje mu się, że 35 mln Kanadyjczyków może kupić więcej niż 500 mln Europejczyków. Owszem w obliczu ogromnych mocy produkcyjnych, Kanada skorzysta na tej umowie. Prezes PSL obawia się także sprowadzanej z Kanady żywności genetycznie modyfikowanej.

Kolejnym aspektem, na który nie godzi się Polskie Stronnictwo Ludowe, to postępująca centralizacja państwa i tym samym ograniczanie kompetencji samorządów.  Jednym z przykładów niekorzystnej polityki przez rządzących prezes partii wymienił przejęcie przez Ministerstwo Ochrony Środowiska wojewódzkich funduszy ochrony środowiska, które do tej pory były dysponentem dużych środków, z których korzystały samorządy. Nie podoba mu się również między innymi to, że nie władze wojewódzkie, ale już centralne, decydują o dysponowaniu pieniędzmi z Totalizatora Sportowego.

Były minister pracy i polityki społecznej sprzeciwia się także planom likwidacji powiatowych urzędów pracy oraz wprowadzeniu ograniczenia kadencyjności dla wójtów gmin, burmistrzów, czy prezydentów miast. Na przykładzie powiatu miechowskiego, gdzie w gminie Charsznica Jan Żebrak jest wójtem już 7. kadencję, pytał, dlaczego mieszkańcom odbiera się prawo decydowania, kto ma być gospodarzem ich gminy?

O odbieraniu kompetencji samorządom mówił także radny wojewódzki Adam Domagała. Przypomniał, iż zaraz po wyborach do parlamentu, nowi rządzący próbowali samorządom odebrać fundusze europejskie i przekazać je wojewodom. Nie udało się to tylko dlatego, ze każdy samorząd województwa podpisywał budżet w Brukseli. Uważa, że to na dole, czyli w gminach, czy w województwach, wiadomo, jakie są lokalne potrzeby, a nie z punktu widzenia Warszawy. – Chodzi o to, żeby jak najwięcej pieniędzy wziąć, żeby mieć je u siebie i wiedzieć, komu je przydzielić. Adam Domagała uczulał zebranych, by byli czujni i szykowali się do wyborów samorządowych, bowiem, mogą one nastąpić wcześniej niż zakładano.

O psuciu samorządności przez partię rządzącą mówił także starosta Marian Gamrat. Jako przykład podał obniżenie dla powiatu miechowskiego subwencji oświatowej w ubiegłym roku o 1,6 mln zł, a już w tym roku dwukrotnie po 300 tys. zł. Stało się to, mimo iż liczba uczniów w szkołach ponadgimnazjalnych nie spadła. Wspomniał także o planach modernizacji boiska przy Zespole Szkół Nr 2. Niezrozumiałe dla niego jest to, że to Warszawa,  a nie województwo, ma decydować o tym, czy przyznać na ten cel fundusze, czy też nie. Starosta obserwuje też zmianę podejścia rządzących do samorządów kierowanych przez PSL. Jako przykład podał negatywną opinię co do zamiaru likwidacji Zespołu Szkół w Książu Wielkim. Wobec tego zastanawiał się, jak prowadzić szkołę, w której nie ma uczniów?

W trakcie dyskusji wiele przychylnych słów z sali padło pod adresem prezesa PSL. Były też jednak słowa samokrytyki. Wiele grup społecznych (nauczyciele, policjanci, górnicy) walczą o swoje. Narzekano, że ludowcy, nie angażują się należycie w obronie interesów wsi polskiej. Tylko garstka z nich protestowała przeciw umowie CETA. Członkowie partii mówili o potrzebie odbudowania tradycji i ideowości ruchu ludowego.

Andrzej Pietrzyk, wiceprzewodniczący Rady Gminy Charsznica, zwrócił uwagę, że koła miejskie, czy wiejskie PSL praktycznie nie działają. Ponadto do partii nie angażuje się młodych, którzy coraz bardziej nie widzą perspektyw życia na wsi. Inni z sali dopowiadali, że gdy przychodzi czas wyborów samorządowych, to szczególną uwagę zwraca się na obsadzenie pierwszych miejsc list, a pozostałe niejednokrotnie uzupełnia się z tzw. łapanki.

Adam Domagała oparł, że takie praktyki nie mogą mieć już miejsca i od pierwszego do ostatniego miejsca listy mają się znaleźć najlepsi. Dlatego trzeba uwierzyć w siebie i na przyszły sukces wyborczy pracować już od dziś.

Według Władysława Kosiniaka-Kamysza, fundamentalnym być albo nie być dla PSL będą kolejne wybory samorządowe, które mogą przyjść szybciej niż się tego spodziewamy.

Krzysztof Capiga