Agata na końcu ŚWIATA - miechowski.pl - Kulinarne specjały na statku
Agata na końcu ŚWIATA - miechowski.pl - Kulinarne specjały na statku

W tym poście postaram się przybliżyć kwestie stołowania na pokładzie.

Pracownicy, to jest cala ok. 1000 osobowa “ekipa” podzielona jest na trzy grupy (a podobno dyskryminacja nie istnieje). Czyli są to oficerowie, staff – czyli personel oraz crew – czyli załoga.
Oficerowie to jak: wiadomo kapitan, inżynierowie, doktorzy, pielęgniarki, hotel manager, safety officer, enviromental officer, bosman, a także manager recepcji, manager biura podroży, księgowy, managerowie restauracji, główny kucharz itp.
Personel to recepcjoniści, sprzedawcy, tancerze, aktorzy, muzycy, personel spa, trener osobisty, kamerdynerzy itp.
Załoga składa się z: kelnera, pomocnika kelnera, personelu sprzątający, kucharze, którzy też są podzieleni według stopni, sprzątaczki itp.

Na pokładzie znajdują się trzy messy, czyli stołówki odpowiednio dla oficerów, personelu i załogi.
W zależności od stanowiska, każdy ma przypisaną swoja stołówkę oraz inne przywileje. Dla przykładu, oficerowie mogą jeść posiłki w mesie dla oficerów i personelu. Personel może jeść posiłki w mesie dla personelu i załogi. Natomiast załoga tylko w mesie dla załogi.
W mesie dla oficerów oczywiście jest najlepsze jedzenie, większy wybór i lepszy serwis. We wszystkich stołówkach posiłki są serwowane w formie bufetu i w określonych godzinach.

Śniadanie od godz. 6-9, lunch od 11 do 14 i kolacja od 17:30 do 21:00. W messie dla załogi jest też tzw. late snack, czynne od 23 do 00:30. Późnym wieczorem można trafić na prawdę na coś dobrego, gdyż cześć jedzenia przynoszona jest z głównej restauracji dla gości. Oczywiście są to posiłki, które nie zostały wydane podczas kolacji.

Dla pracowników restauracji, jedzenie nie stanowi problemu, ponieważ mimo, że wynoszenie jedzenia z restauracji jest surowo zabronione i karane, to i tak każdy to robi a menadżerowie przymykają na to oko. Od czasu do czasu ktoś zostanie ukarany, ale zazwyczaj następnego dnia cały proceder wraca do normy. Ilość jedzenia jaka jest dostarczana na pokład można liczyć w tonach, a żaden kelner nie jest rozliczany z ilości wydawanych porcji. Każdy gość na pokładzie ma posiłki wliczone w cenę rejsu, wiec w zasadzie nie ma kontroli nad tym, kto, ile i kiedy zjada. Oprócz restauracji na pokładzie jest także buffet dla gości i oczywiście tam też pracownicy nie narzekają na brak pożywienia.

Pracując na pokładzie warto mieć znajomości i układy, bo zawsze każdy dla każdego coś załatwia. Jeżeli znasz kogoś z restauracji, możesz sobie śmiało załatwić pysznego steka, kaczkę, krewetki, homary a nawet ślimaki. Na pokładzie w zasadzie nie chodzi się głodnym, a posiłki są zapewnione w kontrakcie.

Do tabu na pokładzie należy też spożywanie posiłków w kabinach. Teoretycznie zabronione, praktycznie każdy to robi, oczywiście nieoficjalnie i z umiarem. W każdej stołówce można w każdej chwili zrobić sobie herbatę (do wyboru jest kilkanaście rodzajów) i kawę. Zawsze też dostępne są płatki śniadaniowe, mleko i bułki.

Oczywiście o schabowym z kapustą można zapomnieć. W messie dla oficerów i personelu, jedzenie jest bardziej “europejskie”, natomiast w messie dla załogi są dwie linie. Na jednej linii bufetu posiłki są przyrządzane po europejsku, czyli ziemniaki, warzywa, mięso, ryby. Na drugiej znajdziemy ryż, curry oaz wszelkie specjalności kuchni Indyjskiej i oczywiście filipińskiej.

Na śniadanie do wyboru zawsze są: owoce, jogurty, jajka, płatki, bekon, smażone ziemniaki, kilka rodzajów chleba –czyli jednym słowem mówiąc – typowo brytyjskie śniadanie.
Na lunch i kolacje mamy do wyboru bufet z warzywami. Zawsze jest jakaś zupa, mięso, oraz ryby. Jedzenie podawane na pokładzie zdecydowanie rożni się od tego przygotowywanego domowymi sposobami. Czasami ciężko coś wybrać. Za to po kilku miesiącach pokładowego jedzenia w pełni doceniam domowe smaki.

Agata